Cezary
02-06-2015, 18:48
Zapewne wiele osób i firm dostało lub dostanie "cudowną" ofertę firmy "Apostołowie Opinii.
Oferują oni, że za kilka tysiecy zł wyczyszczą internet ze złych opinii o firmie lub osobie.
No cóż -co jest zbyt kolorowe i zbyt piękne - zbyt czesto jest tylko wydmuszką przykrywającą prawdziwe cele.
Czytaj: kilka tysięcy zł.
W internecie można znaleźć mnóstwo informacji o nich.
Na stronie LegeArtis.org jest ciekawy artykuł Olgierda Rudaka:
Czyścicielom opinii internetowych do sztambucha.
Pozwolę sobie zacytowac kilka tez z tego artykułu:
"Nie mam pojęcia jak ten biznes działa od zaplecza — dwa tysiące to straszna kasa za takie rzeczy, ale przynajmniej jest za co poszaleć — jednak kilka razy miałem sposobność spotkać się z efektami ich pracy właśnie od strony adresatów sążnistych wezwań. Najczęściej odbiorcami tychże wezwań są administratorzy serwisów internetowych, których użytkownicy dzielą się poglądami o różnych zjawiskach — przede wszystkim for internetowych oraz serwisów, w których użytkownik może komentować jakiś tekst redakcyjny.
W takich przypadkach ewangelizacja przez Apostołów Opinii opiera się głównie na sążnistych pismach sporządzonych od szablonu (te, które widziałem, miały przede wszystkim postać 5-7 stronicowych plików PDF) będących swoistą żonglerką dość dowolnie traktowanych przepisów prawa, swobodnie przytaczanych cytatów dowodzących dopuszczenia się inkryminowanego naruszenia oraz informacji o ryzyku prawnym spoczywającym na odbiorcy pisma, który nie zareaguje na żądania.
W części prawnej rzecz jasna największy nacisk stawiany jest na mój „ulubiony” art. 212 kk, bo przecież nie ma to jak sankcja karna. Z kodeksu cywilnego oczywiście jest art. 23, bo mowa o naruszeniu dóbr osobistych. Jest też coś o skutkach owego wezwania — co ma oznaczać, że skoro teraz adresat już wie, że rozpowszechnia bezprawne dane, to nie wymiga się od odpowiedzialności — oraz arcykarkołomny wywód, którym pozwoliłem sobie otworzyć dzisiejszy tekst.
Tutaj oczywiście mam najwięcej pretensji do Apostołów Opinii, a szczególnie do usługodawców, którzy — nie bacząc na przepisy prawa — całkowicie niepotrzebnie najczęściej kładą uszy po sobie widząc parę stron zapisanych drobnym maczkiem. Sęk w tym, że większość tego ich szablonu wygląda jakby była przeznaczona dla klientów — płacąc faktury po 2000 złotych też chciałbym widzieć, że zleceniobiorca się stara… — natomiast brak w tym jest głębszego przemyślenia zagadnienia, metody, konsekwencji.
Słabą stroną tych wezwań w szczególności jest brak zrozumienia dla (sygnalizowanego pobocznie w treści) art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. To przecież nie jest przepis o odpowiedzialności usługodawców! — to raczej norma o zwolnieniu z tejże, a przecież nawet jako taki wyraźnie zastrzega, że zwolnić się z powołaniem normy można tylko w odniesieniu do danych bezprawnych — bo w przypadku treści zgodnych z prawem nie ma kogo i za co zwalniać z jakiejkolwiek odpowiedzialności, prawda?
Apostołowie Opinii tego nie dostrzegają, hurtowo przesyłając wezwania, w których przytaczane są opinie stuprocentowo zgodne z prawem, ponieważ nie jest bezprawne wygłaszanie i rozpowszechnianie krytycznych opinii wobec przedsiębiorców (jak widać nie dla każdego jest oczywiste, że nie każda krytyka jest bezprawna, a to dlatego, że także taki przejaw aktywności korzysta z ochrony jako przejaw wolności słowa).
Mało tego: lektura art. 14 ust. 1 UoŚUDE wskazuje wyraźnie, iż ustawodawca uzależnił ewentualną odpowiedzialność usługodawcy od reakcji na uzyskaną wiarygodną wiadomość” o bezprawnym charakterze danych; piszę o tym od lat: wiadomość musi być wiarygodna, a zatem:
usługodawca ma prawo (a nawet powinność, skoro z usługobiorcą wiąże go stosunek prawny wynikający ze świadczonej usługi) oceny wiarygodności wiadomości;
w przypadku braku tejże wiarygodności usługodawca ma prawo (obowiązek?) odmówić żądaniu;
zaś w ocenie wiarygodności powiem, że moim zdaniem nie będzie wiarygodnym żądanie oparte na fałszywych przesłankach, wprowadzające w błąd adresata (np. wskazujące stuprocentowo prawidłowe dane), albo zmierzające do ukrócenia dyskusji publicznejpoświęconej różnym problemom (jakości sprzedawanych butów i sera, sposobowi świadczenia usług przez mechaników samochodowych, etc. etc.).
Tymczasem Apostołowie Opinii — ale od razu mówię, że nie tylko oni, to grzech popełniany przez znakomitą większość, zdarza się to nawet radcom prawnym i adwokatom — jadą po całości: jeśli krytyczny post złożony jest z 35 słów, z czego dwa to niepotrzebny wulgaryzm — żąda się usunięcia całego posta (tymczasem bezprawny charakter przypisać można co najwyżej temu bluzgowi); jeśli w wątku, w którym mamy 35 opinii można przypisać (częściową albo nawet całkowitą bezprawność) 1/3 całości — proszą o usunięcie wątku w całości.
W mojej ocenie takie działanie jest de facto kontrproduktywne, bo jeśli ktoś się krytycznie zastanowi nad sensownością wezwania — a mnie się tym bardziej chce zastanawiać, im dłuższy dokument i bardziej najeżony „art. 212 kk” i „art. 23 kc” dostaję przed oczy — to się okazuje, że nawet jeśli usługodawca by chciał mieć spokój, to mu nie wolno…"
Dalej autor pisze:
"A na zakończenie dwa zdania o cytacie, którym otworzyłem dzisiejszy tekst; pozwolę go sobie przepisać jeszcze raz:
„Informujemy, że poprzez brak reakcji pracowników serwisu forum można domniemywać, iż działali w zamiarze ewentualnego popełnienia czynu pomówienia, ponieważ w takim przypadku można wykazać, iż uruchamiając serwis co najmniej przewidywano, że jego użytkownicy będą dopuszczali się tego czynu, a pracownicy serwisu godzili się z tym faktem.”
To zdanie wygląda jak majstersztyk, ale… nim nie jest. Wynikać ma z niego możliwość postawienia usługodawcy (a nawet pracownikom serwisu forum!) zarzutu przestępstwa pomówienia z winy umyślnej (sic!), tylko dlatego, że „można wykazać” (to ciekawe założenie: ja tu raczej widzę domniemanie), iż użytkownicy forum internetowego będą pisać tam rzeczy, które Apostołowie Opinii uznają za bezprawne, na co nawet usługodawca się godził.
Słowem: skoro nie usuwam treści przedstawionych w (niewiarygodnych i niejasnych) wezwaniach kierowanych przez Apostołów, to robi się dla nich jasne, że od początku o to chodziło, więc też powinienem odpowiadać karnie za pomówienie.
I podsumowuje całą sprawę:
"Dla mnie to zdanie jest logiczną hucpą i samo w sobie stanowi pomówienie, dlatego w przypadku korespondencji tego rodzaju zawsze zalecam:
czytać dokładnie i krytycznie, pamiętać o znaczeniu wolności słowa, które nie jest „wyżej” niż dobra osobiste osób, ale też i nie jest niżej — to temat na dłuższe pewnie nawet opracowanie, ale choćby z powołaniem się na konstytucyjną godność człowieka jako prawo praw trzeba pamiętać, że możliwość korzystania z dobrodziejstw wolność słowa też wynika z godności ludzkiej;
usuwać treści zdecydowanie bezprawne, czyli wulgaryzmy, niejasne i bełkotliwe zarzuty — wbrew pozorom odróżnić rzetelną krytykę wynikającą z prawdziwie negatywnych doznań od dorabiania komuś gęby nie jest strasznie trudno;
szanować prawo do konstruktywnej krytyki — tworząc jakikolwiek opiniotwórczy serwis internetowy (nawet jeśli ma to być tylko forum miłośników butów i butonierek) budujemy także własną reputację, która musi opierać się na szacunku dla swoich użytkowników;
nie pozwolić sobie dmuchać w kaszę specom od biznesowego poprawiania wizerunku i obrabiania pamięci internetowej — zawsze można im wyjaśnić, że zleceniodawcy powinni pamiętać, że nikt tak nie zadba o ich reputację jak zadowolony klient, którego nie robi się w balona – sprawdzi się tu pamięć, że dla owych czyścicieli internetowej reputacji jest to tylko biznes, tak samo dobry jak każdy inny (jutro mogą czyścić okna i samochody, a pojutrze tworzyć kampanie marketingowe oparte na szeptance w internecie)."
Na koniec puenta z artykułu:
"A najważniejsze to nie dać się zwariować! Nie każdy artykuł i paragraf ma sens, nie każdy „dział prawny” jest sprawny, nie każde wezwanie jest warte więcej niż papier, na którym zostało ono sporządzone."
Cały artykuł można przeczytać tutaj:
http://czasopismo.legeartis.org/2014/05/czyscicielom-opinii-internetowych-do.html
Tym, którzy myślą o współpracy z tymi Apostołami zalecam dużą ostrożność przed podpisaniem umowy i wpłatą pieniedzy na ich konto, bo może się to okazać zwykłym wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
W innym poście na tym forum jest informacja, że oni żądają usuniecia opinii o firmie Atlas.
Podobne opinie o firmie Atlas można znaleźć na forum.gazeta.pl.
Jestem ciekawy, czy ci Apostołowie wysłali podobne żądania do prawników Gazeta.pl ?
Założę się, że nie. Bo wiedzą,że nie mają najmniejszych szans w starciu z gigantami.
Oferują oni, że za kilka tysiecy zł wyczyszczą internet ze złych opinii o firmie lub osobie.
No cóż -co jest zbyt kolorowe i zbyt piękne - zbyt czesto jest tylko wydmuszką przykrywającą prawdziwe cele.
Czytaj: kilka tysięcy zł.
W internecie można znaleźć mnóstwo informacji o nich.
Na stronie LegeArtis.org jest ciekawy artykuł Olgierda Rudaka:
Czyścicielom opinii internetowych do sztambucha.
Pozwolę sobie zacytowac kilka tez z tego artykułu:
"Nie mam pojęcia jak ten biznes działa od zaplecza — dwa tysiące to straszna kasa za takie rzeczy, ale przynajmniej jest za co poszaleć — jednak kilka razy miałem sposobność spotkać się z efektami ich pracy właśnie od strony adresatów sążnistych wezwań. Najczęściej odbiorcami tychże wezwań są administratorzy serwisów internetowych, których użytkownicy dzielą się poglądami o różnych zjawiskach — przede wszystkim for internetowych oraz serwisów, w których użytkownik może komentować jakiś tekst redakcyjny.
W takich przypadkach ewangelizacja przez Apostołów Opinii opiera się głównie na sążnistych pismach sporządzonych od szablonu (te, które widziałem, miały przede wszystkim postać 5-7 stronicowych plików PDF) będących swoistą żonglerką dość dowolnie traktowanych przepisów prawa, swobodnie przytaczanych cytatów dowodzących dopuszczenia się inkryminowanego naruszenia oraz informacji o ryzyku prawnym spoczywającym na odbiorcy pisma, który nie zareaguje na żądania.
W części prawnej rzecz jasna największy nacisk stawiany jest na mój „ulubiony” art. 212 kk, bo przecież nie ma to jak sankcja karna. Z kodeksu cywilnego oczywiście jest art. 23, bo mowa o naruszeniu dóbr osobistych. Jest też coś o skutkach owego wezwania — co ma oznaczać, że skoro teraz adresat już wie, że rozpowszechnia bezprawne dane, to nie wymiga się od odpowiedzialności — oraz arcykarkołomny wywód, którym pozwoliłem sobie otworzyć dzisiejszy tekst.
Tutaj oczywiście mam najwięcej pretensji do Apostołów Opinii, a szczególnie do usługodawców, którzy — nie bacząc na przepisy prawa — całkowicie niepotrzebnie najczęściej kładą uszy po sobie widząc parę stron zapisanych drobnym maczkiem. Sęk w tym, że większość tego ich szablonu wygląda jakby była przeznaczona dla klientów — płacąc faktury po 2000 złotych też chciałbym widzieć, że zleceniobiorca się stara… — natomiast brak w tym jest głębszego przemyślenia zagadnienia, metody, konsekwencji.
Słabą stroną tych wezwań w szczególności jest brak zrozumienia dla (sygnalizowanego pobocznie w treści) art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. To przecież nie jest przepis o odpowiedzialności usługodawców! — to raczej norma o zwolnieniu z tejże, a przecież nawet jako taki wyraźnie zastrzega, że zwolnić się z powołaniem normy można tylko w odniesieniu do danych bezprawnych — bo w przypadku treści zgodnych z prawem nie ma kogo i za co zwalniać z jakiejkolwiek odpowiedzialności, prawda?
Apostołowie Opinii tego nie dostrzegają, hurtowo przesyłając wezwania, w których przytaczane są opinie stuprocentowo zgodne z prawem, ponieważ nie jest bezprawne wygłaszanie i rozpowszechnianie krytycznych opinii wobec przedsiębiorców (jak widać nie dla każdego jest oczywiste, że nie każda krytyka jest bezprawna, a to dlatego, że także taki przejaw aktywności korzysta z ochrony jako przejaw wolności słowa).
Mało tego: lektura art. 14 ust. 1 UoŚUDE wskazuje wyraźnie, iż ustawodawca uzależnił ewentualną odpowiedzialność usługodawcy od reakcji na uzyskaną wiarygodną wiadomość” o bezprawnym charakterze danych; piszę o tym od lat: wiadomość musi być wiarygodna, a zatem:
usługodawca ma prawo (a nawet powinność, skoro z usługobiorcą wiąże go stosunek prawny wynikający ze świadczonej usługi) oceny wiarygodności wiadomości;
w przypadku braku tejże wiarygodności usługodawca ma prawo (obowiązek?) odmówić żądaniu;
zaś w ocenie wiarygodności powiem, że moim zdaniem nie będzie wiarygodnym żądanie oparte na fałszywych przesłankach, wprowadzające w błąd adresata (np. wskazujące stuprocentowo prawidłowe dane), albo zmierzające do ukrócenia dyskusji publicznejpoświęconej różnym problemom (jakości sprzedawanych butów i sera, sposobowi świadczenia usług przez mechaników samochodowych, etc. etc.).
Tymczasem Apostołowie Opinii — ale od razu mówię, że nie tylko oni, to grzech popełniany przez znakomitą większość, zdarza się to nawet radcom prawnym i adwokatom — jadą po całości: jeśli krytyczny post złożony jest z 35 słów, z czego dwa to niepotrzebny wulgaryzm — żąda się usunięcia całego posta (tymczasem bezprawny charakter przypisać można co najwyżej temu bluzgowi); jeśli w wątku, w którym mamy 35 opinii można przypisać (częściową albo nawet całkowitą bezprawność) 1/3 całości — proszą o usunięcie wątku w całości.
W mojej ocenie takie działanie jest de facto kontrproduktywne, bo jeśli ktoś się krytycznie zastanowi nad sensownością wezwania — a mnie się tym bardziej chce zastanawiać, im dłuższy dokument i bardziej najeżony „art. 212 kk” i „art. 23 kc” dostaję przed oczy — to się okazuje, że nawet jeśli usługodawca by chciał mieć spokój, to mu nie wolno…"
Dalej autor pisze:
"A na zakończenie dwa zdania o cytacie, którym otworzyłem dzisiejszy tekst; pozwolę go sobie przepisać jeszcze raz:
„Informujemy, że poprzez brak reakcji pracowników serwisu forum można domniemywać, iż działali w zamiarze ewentualnego popełnienia czynu pomówienia, ponieważ w takim przypadku można wykazać, iż uruchamiając serwis co najmniej przewidywano, że jego użytkownicy będą dopuszczali się tego czynu, a pracownicy serwisu godzili się z tym faktem.”
To zdanie wygląda jak majstersztyk, ale… nim nie jest. Wynikać ma z niego możliwość postawienia usługodawcy (a nawet pracownikom serwisu forum!) zarzutu przestępstwa pomówienia z winy umyślnej (sic!), tylko dlatego, że „można wykazać” (to ciekawe założenie: ja tu raczej widzę domniemanie), iż użytkownicy forum internetowego będą pisać tam rzeczy, które Apostołowie Opinii uznają za bezprawne, na co nawet usługodawca się godził.
Słowem: skoro nie usuwam treści przedstawionych w (niewiarygodnych i niejasnych) wezwaniach kierowanych przez Apostołów, to robi się dla nich jasne, że od początku o to chodziło, więc też powinienem odpowiadać karnie za pomówienie.
I podsumowuje całą sprawę:
"Dla mnie to zdanie jest logiczną hucpą i samo w sobie stanowi pomówienie, dlatego w przypadku korespondencji tego rodzaju zawsze zalecam:
czytać dokładnie i krytycznie, pamiętać o znaczeniu wolności słowa, które nie jest „wyżej” niż dobra osobiste osób, ale też i nie jest niżej — to temat na dłuższe pewnie nawet opracowanie, ale choćby z powołaniem się na konstytucyjną godność człowieka jako prawo praw trzeba pamiętać, że możliwość korzystania z dobrodziejstw wolność słowa też wynika z godności ludzkiej;
usuwać treści zdecydowanie bezprawne, czyli wulgaryzmy, niejasne i bełkotliwe zarzuty — wbrew pozorom odróżnić rzetelną krytykę wynikającą z prawdziwie negatywnych doznań od dorabiania komuś gęby nie jest strasznie trudno;
szanować prawo do konstruktywnej krytyki — tworząc jakikolwiek opiniotwórczy serwis internetowy (nawet jeśli ma to być tylko forum miłośników butów i butonierek) budujemy także własną reputację, która musi opierać się na szacunku dla swoich użytkowników;
nie pozwolić sobie dmuchać w kaszę specom od biznesowego poprawiania wizerunku i obrabiania pamięci internetowej — zawsze można im wyjaśnić, że zleceniodawcy powinni pamiętać, że nikt tak nie zadba o ich reputację jak zadowolony klient, którego nie robi się w balona – sprawdzi się tu pamięć, że dla owych czyścicieli internetowej reputacji jest to tylko biznes, tak samo dobry jak każdy inny (jutro mogą czyścić okna i samochody, a pojutrze tworzyć kampanie marketingowe oparte na szeptance w internecie)."
Na koniec puenta z artykułu:
"A najważniejsze to nie dać się zwariować! Nie każdy artykuł i paragraf ma sens, nie każdy „dział prawny” jest sprawny, nie każde wezwanie jest warte więcej niż papier, na którym zostało ono sporządzone."
Cały artykuł można przeczytać tutaj:
http://czasopismo.legeartis.org/2014/05/czyscicielom-opinii-internetowych-do.html
Tym, którzy myślą o współpracy z tymi Apostołami zalecam dużą ostrożność przed podpisaniem umowy i wpłatą pieniedzy na ich konto, bo może się to okazać zwykłym wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
W innym poście na tym forum jest informacja, że oni żądają usuniecia opinii o firmie Atlas.
Podobne opinie o firmie Atlas można znaleźć na forum.gazeta.pl.
Jestem ciekawy, czy ci Apostołowie wysłali podobne żądania do prawników Gazeta.pl ?
Założę się, że nie. Bo wiedzą,że nie mają najmniejszych szans w starciu z gigantami.